Narodziny szkoły

W listopadzie 1946 roku rozpoczęły się pierwsze lekcje w Państwowej Szkole Zawodowej Specjalnej. To był początek historii naszej szkoły. Oznacza to, że w obecnym – 2021 roku –  obchodzimy 75-lecie istnienia.

W zbiorach szkolnej biblioteki zachował się maszynopis z opowiadaniem „Narodziny szkoły”. Są to wspomnienia Leokadii Frydrychowskiej – nauczycielki, która pomagała Annie Gotinowej utworzyć naszą szkołę. Wspomnienia zostały spisane w 1976 roku. Zachęcamy do lektury (zachowano oryginalną pisownię i interpunkcję).

Narodziny szkoły
Opowiadanie współorganizatorki szkoły zawodowej, dawnej dyrektorki szkoły nr 6.

Motto
Szkoła, nauczyciel… Tak się te słowa często wymawia od wczesnego dzieciństwa do późnej starości!
Są ciągle na ustach różnych ludzi w różnym wieku na całym świecie. Wyrazy te jak powietrze, słońce, woda, chleb kryją najistotniejszą treść potrzeb życia ludzkiego. Dlatego są ciągle przez ludzi powtarzane. 
Praca szkoły i nauczyciela stanowi wielkie dobro, wielką wartość kulturalno-społeczną, gdyż wprowadza każdego człowieka w świat wiedzy, uczy jak żyć i pracować. 
Według „Listów do młodego nauczyciela” Marii Grzegorzewskiej

Nasza szkoła ponad 30 lat służyła i służy młodzieży. Była i jest potrzebna jak powietrze, słońce, woda i chleb. 
Dzięki tej szkole jej absolwentki zyskują szczęście osobiste i są pożyteczne dla społeczeństwa, dla ojczyzny. 
Trwa to ponad 30 lat, to znaczy, że nasza szkoła narodziła się w 1946 roku. 
Było to 26 listopada 1946 roku.
Jeszcze nie upłynęły 2 lata od zakończenia drugiej wojny światowej. W zburzonej Warszawie wszystkiego było brak. I właśnie dlatego, że wszystkiego było brak trzeba było szybko i dużo pracować. Zbudować nowe domy. Utworzyć wiele nowych szkół, fabryk, sklepów, czyli trzeba było budować i rozwijać oświatę, przemysł, handel. 
A z naszą szkołą i jej narodzinami to było tak:
Na Pradze, w starym budynku przy ul. Ząbkowskiej 43 mieściło się wtedy kilka szkół: szkoła podstawowa nr 6, liceum im. Marii Skłodowskiej-Curie i dwie szkoły dla dorosłych. Można sobie wyobrazić jak było ciasno!
W szkole podstawowej pracowała wtedy między innymi nauczycielka pani Anna Gotinowa. 
Pewnego razu przyszła do gabinetu kierowniczki szkoły nr 6 jakaś podniecona i zdenerwowana i powiedziała „Musimy koniecznie zorganizować szkołę zawodową. Taką szkołę, w której nasi absolwenci będą uczyli się zawodu. Bo z czym teraz pójdą w świat? 
Uczniowie nasi w klasach VI i VII maja 16 lub 17 lat. Chcą pracować i pomagać w budowaniu nowego życia w naszej ojczyźnie.  Trzeba im pomóc w przygotowaniu się do pracy i do wykonywania różnych pożytecznych i potrzebnych zawodów. Musimy! Musimy zorganizować szkołę zawodowa. To nasz obowiązek!” – mówiła pani Anna.  Miała przy tym wypieki na twarzy i łzy w oczach. Wszystko, o czym mówiła było słuszne. 
Kierowniczka szkoły nr 6 powiedziała, że całym sercem popiera projekt pani Anny Gotinowej, ale trzeba wszystko rozważyć, obmyślić z radą pedagogiczna szkoły i z komitetem rodzicielskim. 
Naturalnie, że aby mogła powstać szkoła muszą być uczniowie i nauczyciele. Ale musi być też odpowiedni lokal na izby lekcyjne, na pracownie  warsztaty i wiele innych pomieszczeń. Muszą też być pomoce naukowe, maszyny, narzędzia do pracy. Oprócz nauczycieli przedmiotów ogólnych i zawodowych potrzebni są szkole inni pracownicy: lekarze, pielęgniarki, sekretarka, woźni. Potrzeba więc dużo pieniędzy.
Po wielu dyskusjach i rozmowach został opracowany projekt organizacji szkoły, jej zadania program nauki, a także wniosek, żeby taką szkołę w Warszawie utworzyć. To wszystko zawieziono do Ministerstwa Oświaty, które mieściło się w swoim dawnym gmachu w alei Szucha, obecna nazwa tej ulicy to aleja I armii Wojska Polskiego. Jak można było zawieść te pisma, przecież wtedy nie było jeszcze ani tramwajów ani autobusów. Nie było jeszcze taksówek, ale na ulicy Targowej stawał ciężarowy wóz, platforma towarowa zaprzężony w 2 konie. Kierowca tego pojazdu zachęcał pasażerów do wsiadania, wołając: do Warszawy, do Warszawy. Wchodziło się do tego wozu po drabinie przystawionej przez woźnicę i stawało się wśród tłumu ludzi. Wóz ruszał żywo, pasażerowie z trudem utrzymywali się w pozycji stojącej. Jechali pełni niepokoju, bo wóz chwiał się i kiwał, zwłaszcza gdy przejeżdżał przez pontonowy most na Wiśle zbudowany przez radzieckich żołnierzy. Tak pojechały pani Anna Gotinowa oraz kierowniczka szkoły nr 6, wioząc do Ministerstwa Oświaty projekt organizacji szkoły zawodowej tej właśnie naszej szkoły. Wóz dojeżdżał zresztą tylko do Alej Jerozolimskich, dalszą drogę trzeba było odbyć pieszo albo dojechać rowerową rikszą. Jazda rikszą była zbyt droga, obie panie dalej poszły pieszo. 
Ministerstwo Oświaty uznało za słuszne projekty i wnioski przedstawione przez projektodawcę. Niedługo też czekano na odpowiedź. Przywiózł ją do szkoły numer 6 listonosz na rowerze. Co to była za radość! Pani Anna miała znów wypieki na twarzy i łzy w oczach, ale były to łzy szczęścia, że spełniają się jej pragnienia.
Ministerstwo Oświaty wyraziło zgodę na zorganizowanie szkoły zawodowej a panią Annę Gotinową powołało na stanowisko dyrektora szkoły. Zaczęła swoją wymarzoną pracę w szkole zawodowej. Ale gdzie, w jakim lokalu, ilu było uczniów, czego się uczyli? Jednak od samego początku, od projektów narad i wniosków, nowej szkole zawodowej pomogła w jej narodzinach cała szkoła podstawowa numer 6, kierownictwo szkoły, rada pedagogiczna i komitet rodzicielski. Na razie więc szkoła podstawowa numer 6 użyczyła szkole zawodowej gościny w swoim budynku przy ulicy ząbkowskiej 43. Dała jej też swoich uczniów. Najpierw była tylko jedna klasa 14 uczniów. Pani Anna Gotinowa zaprosiła do współpracy pierwszą trójkę nauczycieli. Doskonałych mistrzów w swoich zawodach: introligatorskim, krawieckim i szewskim. Byli to pan Szymański, pani Pawlikowska i pan Wiśniewski. W następnym roku było 3 razy więcej uczniów i 2 klasy. W starym budynku robiło się coraz ciaśniej. Na szczęście władze szkolne pragnąc dopomóc szkole, która rozwijała się tak pięknie, przydzieliły jej część budynku przy ulicy Kępnej 17.
W czerwcu 1947 roku Państwowa Szkoła Zawodowa wzięła udział w wystawie zorganizowanej przez nauczycieli stolicy. W estetycznie urządzonym stoisku uczniowie zaprezentowali eksponaty wykonane w pracowniach krawieckiej i introligatorskiej. Był to pierwszy publiczny występ nowej szkoły przed 30 laty.
Leokadia Frydrychowska
Podziel się swoją opinią
Dostosowanie
error: Content is protected !!